- Znooooowu się na niego patrzysz – powiedziała Naty i szeroko się uśmiechnęła.
- Ktoooo? Ja? Pfff… Chyba ci się pomyliło… - odpowiedziałam jakby obudzona z transu.
- Tsaaaaa… Więc kogo lub co tak zawzięcie mierzysz wzrokiem?
- Yyyyyy… - myśl, no myśl – Nom… Tam jest… O! Tam jest taka świetna sukienka…
- Taaa… A ja tak po prostu mam ci w to uwierzyć? – pokiwałam twierdząco głową – Lara… Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Przecież ty nienawidzisz sukienek.
- Noo… Ale…Ymmm… Za niedługo… Za niedługo mam ślub kuzyna i muszę sobie kupić nową – powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy – Jezu gdzie te dziewczyny…
- Zmieniasz temat. No, ale dobra. Tym razem ci odpuszczę – Naty spojrzała na swój zegarek – Powinny tu być już pięć minut temu. Pewnie Cami znowu zaspała…
- O! Patrz! Tam biegną – pokazałam przyjaciółce i podniosłam się z ławki do pozycji stojącej – Co tak długo?
- A jak myślisz? – odpowiedziała nieco zła i zdyszana Fran.
- Znowu zaspałaś? – zapytała Naty.
- No, bo pisałam z Sebą do trzeciej nad ranem no i tak jakoś nie usłyszałam budzika – wytłumaczyła się dziewczyna i poprawiła torbę na ramieniu – Chodźmy już bo spóźnimy się na lekcję z Pablo. Zostały nam dwie minuty…
Spojrzałam jeszcze raz w kierunku Diego i widząc, że chłopcy też się zbierają, wzięłam Naty pod ramię i pociągnęłam w stronę szkoły.
- Fran, byłaś wczoraj u Ludmi? – zapytała Nata.
- Tak i szczerze powiedziawszy nie jest z nią najlepiej. Prawie przez cały czas płakała… Tylko przy kolacji na chwilę się uspokoiła. Wygląda strasznie… Jest jeszcze bledsza, ma strasznie spuchnięte i podkrążone oczy, a do tego jest tak chuda, że mogłabym policzyć jej kości. Jak się okazało dopiero wczoraj zjadła swój pierwszy posiłek po dwóch dniach głodówki. Dosłownie musiałam wpychać w nią to jedzenie siłą…
- Ale jak to nie jadła od dwóch dni? Marco jej nie dał?
- Nie, po prostu ona cały czas go olewa, że tak powiem, a on nie ma już siły… Z nim też nie jest dobrze. Jakoś się trzyma, ale widzę po jego oczach, że też powoli wysiada. Chciałabym mu pomóc, ale nie wiem jak…
- Musimy coś wymyślić – powiedziałam – Może odwiedziłybyśmy ją dzisiaj?
- Myślę, że nic tak nie wskóramy… Lu raczej by nie chciała żebyście się nad nią użalały. Na razie musimy wymyślić jak ją w końcu chociaż trochę rozweselić. Potem już raczej pójdzie z górki…
- Zmieńmy może temat – powiedziała po chwili Cami – Jeśli same będziemy smutne to jak niby mamy pocieszyć Ludmiłę?
- Co racja to racja – westchnęła Naty – Wecie, że Lara znowu gapiła się na Diego?
- Ochhh! No dajże mi w końcu spokój! – powiedziałam głośno – To nieprawda!
- Nie bulwersuj się tak – zaśmiała się Fran – My i tak wiemy swoje.
- Nie gadam z wami więcej! – oburzyłam się i stając w miejscu tupnęłam nogą jak małe dziecko.
- Ooo! Lara się nam zbuntowała – śmiała się Camila, a ja próbowałam zabić ją wzrokiem.
Przyspieszyłam kroku i wyminęłam całą trójkę wchodząc do budynku Studia.
- Powietrza... - jęknęłam, a one od razu mnie puściły - Zachowujemy się gorzej niż pięciolatki.
- A jakże by inaczej - zaśmiał się Maxi i zajął ostatnie wolne miejsce obok swojej dziewczyny - Cześć kochanie.
- Cześć misiu -odpowiedziała mu Naty i pocałowała w policzek.
- Błagam... Bo zaraz zwrócę z tej waszej słodkości... - mruknęłam udając odruchy wymiotne.
Nata spojrzała na mnie jak na idiotkę i jeszcze bardziej wtuliła się w Maxi'ego.
- Co by było gdyby jeszcze przed tobą usiedli Violetta i Leon - zaśmiała się Fran.
- Jezu... Nie przeżyłabym tego - odpowiedziałam - Pierwszy raz cieszę się, że wyjechali na dwa miesiące... O jedną przesłodzoną parkę mniej.
- A co powiesz jeśli i ty za niedługo będziesz się miziać po kątach na przykłaaad... Z nim - powiedziała Cami i szeroko się uśmiechnęła wskazując dłonią właśnie wchodzącego Diego.
- Zamknij się! - mruknęłam zła i dałam jej z łokcia w bok.
- Cześć dzieciaki - uśmiechnął się Pablo tym samym zaczynając lekcję - Na dzisiejszych zajęciach podzielimy się na cztery grupy. Każda z nich otrzyma po jednej emocji która ma zostać ukazana w napisanej przez was piosence. Grupa która jutro najlepiej zaprezentuje swoją emocję dostanie szóstki. Pierwsza z nich to Carlos, Camila i Sebastian. Wy macie pokazać radość. Druga to Naty, Maxi i Broduey - miłość. Trzecia... Diego, Martina i...
''Proszę tylko nie ja, proszę tylko nie ja'' - błagałam w myślach.
- I Andres.
''DZIĘKUJĘ!!!'' - krzyczałam.
- Wasza emocja to smutek. Ostatnia grupa, czyli Francesca, Lara i Jack dostają złość. Tak więc... Do roboty!
Usiedliśmy w trójkę w jednym z kątów sali i na początku zajęłyśmy się melodią. Szło nam całkiem dobrze. Kiedy Fran była zajęta rozmową,a raczej kłótnią z Jackiem na temat refrenu ja popatrzyłam się w... Znanym wszystkim kierunku. Diego tak jak ja siedział trzymając w ręku gitarę i pociągał za struny. Mogłabym się gapić na niego bez końca... W pewnym momencie chłopak odwrócił głowę i na mnie spojrzał. Szeroko się uśmiechnął, a ja speszona odwróciłam wzrok. Czując, że na mojej twarzy pojawił się sporej wielkości rumieniec ukryłam swoją twarz we włosach.
''Ale ze mnie kretynka...''
----♥----
Biel... Wszędzie biel... Gdzie ja tak właściwie jestem? Czuję się jakbym chodziła po... Chmurach? Tak. Możliwe. Idę dalej, coraz bardziej zagłębiając się w tak dobrze nam znanym kolorze.
- Marco? Fran? Naty? Ktokolwiek? Jest tu kto?
Jednak odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Zaczęłam panikować. Gdzie ja niby jestem?
- Halo?! Gdzie ja jestem?! Zabierzcie mnie stąd! Pomocy!
- Nie bój się Ludmi... Nic ci się tu nie stanie.
- Mama? - odwróciłam się szybko i spojrzałam w kierunku z którego dochodził tak dobrze mi znany głos.
- Tak. To ja córeczko - uśmiechnęła się MOJA mama.
- Aleee... Jak? Jak to jest w ogóle możliwe? Czy... Czy ja nie żyję?
- Nie. Oczywiście, że nie. Ty po prostu śnisz.
- Śnie?
- Tak. Nie mogłam już dłużej patrzeć na to jak cierpisz. A jedyny sposób na rozmowę to właśnie twój sen. Ludmi musisz zacząć żyć. To, że ja i tata odeszliśmy to nie jest koniec świata...
- Ale mamo... - zaczęłam ze łzami w oczach
- Córeczko nie ma żadnego ''ale''. My przecież dalej przy was jesteśmy. Przy tobie i Marco. Cały czas. To, że nie ma nas fizycznie nie ma żadnego znaczenia.
- Czemu akurat wy? Co wy takiego zrobiliście? Co my takiego zrobiliśmy, że akurat teraz musieliście zginąć? Że musieliście nas zostawić?
- Dobrze wiem, że masz wiele pytań, ale nawet ja nie znam na nie odpowiedzi. Tak po prostu musiało być.
- Ale czemu?
- Ludmi proszę - powiedziała mama i złapała mnie za dłonie - nie zadawaj mi takich pytań. Bardzo, ale to bardzo chciałabym ci odpowiedzieć, ale po prostu nie potrafię... Rozumiesz?
- Tak - pokiwałam twierdząco głową.
- Mam do ciebie jedną prośbę...
- O co chodzi?
- Chciałam cię prosić, żebyś w końcu zaczęła żyć... Żebyś przestał płakać, a na twoje twarzy znów pojawił się ten piękny uśmiech który tak uwielbiałam i nadal uwielbiam. Żebyś w końcu wyszła z domu i spotkała się z przyjaciółmi. Żebyś dalej miała takie cudowne relacje z Marco i nigdy ich nie psuła. Żebyś po prostu była szczęśliwa. Kiedy ty całe dnie przesiadywałaś w pokoju płacząc ja patrzyłam na to wszystko tutaj, z góry... Widząc twój smutek i z moich oczu wypływały łzy. Smutne dziecko to najgorszy widok dla matki. Proszę nie rób tego więcej i spróbuj żyć normalnie. Dla mnie i taty. Dla Marco. Dla Franceski. Dla swoich wszystkich przyjaciół. I przede wszystkim dla samej siebie. Twój jeden uśmiech sprawi, że moje drugie życie tutaj w końcu nabierze kolorów i przestanie być nudne i białe. Zacznij żyć i bądź szczęśliwa. Tylko o to cię proszę...
- Ja... Ja spróbuję - wyszeptałam po chwili - Dla ciebie i taty...
- Bardzo się z tego cieszę słoneczko - odpowiedział mi mama i mocno mnie do siebie przytuliła - Pamiętaj, że nie musisz tego robić dla nas. Zrób to dla siebie, bo twój jeden uśmiech da nam zdecydowanie więcej niż jakiś ogromny zamek pełen drogocennych malowideł i rzeźb. Twój uśmiech jest dla nas jak nowe życie. Mam ogromną nadzieję, że ci się uda. Pamiętaj o tym, że bardzo, ale to bardzo cię kocham. I ja, i tata. Zawsze będziemy przy was. Kocham cię córeczko...
Nagle mama zaczęła się jakby rozpływać... Nie widziałam już mojej rodzicielki tylko jakiś zamazany kształt, który po chwili utonął w bieli... Chciałam krzyczeć, ale głos jakby uwiązł mi w gardle. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku... W pewnym momencie biel zastąpiła czerń, a ja usłyszałam jeszcze tylko dwa słowa:
- Kocham cię...
Obudziłam się gwałtownie i podniosłam do pozycji siedzącej. Mój oddech był zdecydowanie za bardzo przyspieszony i nierówny.W pewnej chwili wzięłam jeden z głębszych wdechów, a później wolno wypuściłam powietrze z płuc. To chociaż trochę pozwoliło mi się opanować... Kiedy byłam zdolna do powiedzenia czegokolwiek wyszeptałam tylko jedno zdanie:
- Ja też cię kocham mamo...
- Ktoooo? Ja? Pfff… Chyba ci się pomyliło… - odpowiedziałam jakby obudzona z transu.
- Tsaaaaa… Więc kogo lub co tak zawzięcie mierzysz wzrokiem?
- Yyyyyy… - myśl, no myśl – Nom… Tam jest… O! Tam jest taka świetna sukienka…
- Taaa… A ja tak po prostu mam ci w to uwierzyć? – pokiwałam twierdząco głową – Lara… Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Przecież ty nienawidzisz sukienek.
- Noo… Ale…Ymmm… Za niedługo… Za niedługo mam ślub kuzyna i muszę sobie kupić nową – powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy – Jezu gdzie te dziewczyny…
- Zmieniasz temat. No, ale dobra. Tym razem ci odpuszczę – Naty spojrzała na swój zegarek – Powinny tu być już pięć minut temu. Pewnie Cami znowu zaspała…
- O! Patrz! Tam biegną – pokazałam przyjaciółce i podniosłam się z ławki do pozycji stojącej – Co tak długo?
- A jak myślisz? – odpowiedziała nieco zła i zdyszana Fran.
- Znowu zaspałaś? – zapytała Naty.
- No, bo pisałam z Sebą do trzeciej nad ranem no i tak jakoś nie usłyszałam budzika – wytłumaczyła się dziewczyna i poprawiła torbę na ramieniu – Chodźmy już bo spóźnimy się na lekcję z Pablo. Zostały nam dwie minuty…
Spojrzałam jeszcze raz w kierunku Diego i widząc, że chłopcy też się zbierają, wzięłam Naty pod ramię i pociągnęłam w stronę szkoły.
- Fran, byłaś wczoraj u Ludmi? – zapytała Nata.
- Tak i szczerze powiedziawszy nie jest z nią najlepiej. Prawie przez cały czas płakała… Tylko przy kolacji na chwilę się uspokoiła. Wygląda strasznie… Jest jeszcze bledsza, ma strasznie spuchnięte i podkrążone oczy, a do tego jest tak chuda, że mogłabym policzyć jej kości. Jak się okazało dopiero wczoraj zjadła swój pierwszy posiłek po dwóch dniach głodówki. Dosłownie musiałam wpychać w nią to jedzenie siłą…
- Ale jak to nie jadła od dwóch dni? Marco jej nie dał?
- Nie, po prostu ona cały czas go olewa, że tak powiem, a on nie ma już siły… Z nim też nie jest dobrze. Jakoś się trzyma, ale widzę po jego oczach, że też powoli wysiada. Chciałabym mu pomóc, ale nie wiem jak…
- Musimy coś wymyślić – powiedziałam – Może odwiedziłybyśmy ją dzisiaj?
- Myślę, że nic tak nie wskóramy… Lu raczej by nie chciała żebyście się nad nią użalały. Na razie musimy wymyślić jak ją w końcu chociaż trochę rozweselić. Potem już raczej pójdzie z górki…
- Zmieńmy może temat – powiedziała po chwili Cami – Jeśli same będziemy smutne to jak niby mamy pocieszyć Ludmiłę?
- Co racja to racja – westchnęła Naty – Wecie, że Lara znowu gapiła się na Diego?
- Ochhh! No dajże mi w końcu spokój! – powiedziałam głośno – To nieprawda!
- Nie bulwersuj się tak – zaśmiała się Fran – My i tak wiemy swoje.
- Nie gadam z wami więcej! – oburzyłam się i stając w miejscu tupnęłam nogą jak małe dziecko.
- Ooo! Lara się nam zbuntowała – śmiała się Camila, a ja próbowałam zabić ją wzrokiem.
Przyspieszyłam kroku i wyminęłam całą trójkę wchodząc do budynku Studia.
- Ej noo! Nie obrażaj się! - krzyczały
za mną dziewczyny, jednak ja byłam nieugięta.
Dalej zmierzałam w kierunku sali Pablo. Zajęłam jedno z wolnych miejsc z tyłu klasy i spojrzałam na zegarek. ‘’Idealnie zdążyłam…’’ – pomyślałam tylko i wygodniej usadowiłam się na krześle.
- No przepraszamy.
- Już nie będziemy.
- Wybacz nam – mówiły jak najęte i zajęły miejsca obok mnie.
- No dobra - odburknęłam - Wybaczam wam...
- Jupiii! - krzyknęła Naty i wszystkie się na mnie rzuciły.Dalej zmierzałam w kierunku sali Pablo. Zajęłam jedno z wolnych miejsc z tyłu klasy i spojrzałam na zegarek. ‘’Idealnie zdążyłam…’’ – pomyślałam tylko i wygodniej usadowiłam się na krześle.
- No przepraszamy.
- Już nie będziemy.
- Wybacz nam – mówiły jak najęte i zajęły miejsca obok mnie.
- No dobra - odburknęłam - Wybaczam wam...
- Powietrza... - jęknęłam, a one od razu mnie puściły - Zachowujemy się gorzej niż pięciolatki.
- A jakże by inaczej - zaśmiał się Maxi i zajął ostatnie wolne miejsce obok swojej dziewczyny - Cześć kochanie.
- Cześć misiu -odpowiedziała mu Naty i pocałowała w policzek.
- Błagam... Bo zaraz zwrócę z tej waszej słodkości... - mruknęłam udając odruchy wymiotne.
Nata spojrzała na mnie jak na idiotkę i jeszcze bardziej wtuliła się w Maxi'ego.
- Co by było gdyby jeszcze przed tobą usiedli Violetta i Leon - zaśmiała się Fran.
- Jezu... Nie przeżyłabym tego - odpowiedziałam - Pierwszy raz cieszę się, że wyjechali na dwa miesiące... O jedną przesłodzoną parkę mniej.
- A co powiesz jeśli i ty za niedługo będziesz się miziać po kątach na przykłaaad... Z nim - powiedziała Cami i szeroko się uśmiechnęła wskazując dłonią właśnie wchodzącego Diego.
- Zamknij się! - mruknęłam zła i dałam jej z łokcia w bok.
- Cześć dzieciaki - uśmiechnął się Pablo tym samym zaczynając lekcję - Na dzisiejszych zajęciach podzielimy się na cztery grupy. Każda z nich otrzyma po jednej emocji która ma zostać ukazana w napisanej przez was piosence. Grupa która jutro najlepiej zaprezentuje swoją emocję dostanie szóstki. Pierwsza z nich to Carlos, Camila i Sebastian. Wy macie pokazać radość. Druga to Naty, Maxi i Broduey - miłość. Trzecia... Diego, Martina i...
''Proszę tylko nie ja, proszę tylko nie ja'' - błagałam w myślach.
- I Andres.
''DZIĘKUJĘ!!!'' - krzyczałam.
- Wasza emocja to smutek. Ostatnia grupa, czyli Francesca, Lara i Jack dostają złość. Tak więc... Do roboty!
Usiedliśmy w trójkę w jednym z kątów sali i na początku zajęłyśmy się melodią. Szło nam całkiem dobrze. Kiedy Fran była zajęta rozmową,a raczej kłótnią z Jackiem na temat refrenu ja popatrzyłam się w... Znanym wszystkim kierunku. Diego tak jak ja siedział trzymając w ręku gitarę i pociągał za struny. Mogłabym się gapić na niego bez końca... W pewnym momencie chłopak odwrócił głowę i na mnie spojrzał. Szeroko się uśmiechnął, a ja speszona odwróciłam wzrok. Czując, że na mojej twarzy pojawił się sporej wielkości rumieniec ukryłam swoją twarz we włosach.
''Ale ze mnie kretynka...''
----♥----
Biel... Wszędzie biel... Gdzie ja tak właściwie jestem? Czuję się jakbym chodziła po... Chmurach? Tak. Możliwe. Idę dalej, coraz bardziej zagłębiając się w tak dobrze nam znanym kolorze.
- Marco? Fran? Naty? Ktokolwiek? Jest tu kto?
Jednak odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Zaczęłam panikować. Gdzie ja niby jestem?
- Halo?! Gdzie ja jestem?! Zabierzcie mnie stąd! Pomocy!
- Nie bój się Ludmi... Nic ci się tu nie stanie.
- Mama? - odwróciłam się szybko i spojrzałam w kierunku z którego dochodził tak dobrze mi znany głos.
- Tak. To ja córeczko - uśmiechnęła się MOJA mama.
- Aleee... Jak? Jak to jest w ogóle możliwe? Czy... Czy ja nie żyję?
- Nie. Oczywiście, że nie. Ty po prostu śnisz.
- Śnie?
- Tak. Nie mogłam już dłużej patrzeć na to jak cierpisz. A jedyny sposób na rozmowę to właśnie twój sen. Ludmi musisz zacząć żyć. To, że ja i tata odeszliśmy to nie jest koniec świata...
- Ale mamo... - zaczęłam ze łzami w oczach
- Córeczko nie ma żadnego ''ale''. My przecież dalej przy was jesteśmy. Przy tobie i Marco. Cały czas. To, że nie ma nas fizycznie nie ma żadnego znaczenia.
- Czemu akurat wy? Co wy takiego zrobiliście? Co my takiego zrobiliśmy, że akurat teraz musieliście zginąć? Że musieliście nas zostawić?
- Dobrze wiem, że masz wiele pytań, ale nawet ja nie znam na nie odpowiedzi. Tak po prostu musiało być.
- Ale czemu?
- Ludmi proszę - powiedziała mama i złapała mnie za dłonie - nie zadawaj mi takich pytań. Bardzo, ale to bardzo chciałabym ci odpowiedzieć, ale po prostu nie potrafię... Rozumiesz?
- Tak - pokiwałam twierdząco głową.
- Mam do ciebie jedną prośbę...
- O co chodzi?
- Chciałam cię prosić, żebyś w końcu zaczęła żyć... Żebyś przestał płakać, a na twoje twarzy znów pojawił się ten piękny uśmiech który tak uwielbiałam i nadal uwielbiam. Żebyś w końcu wyszła z domu i spotkała się z przyjaciółmi. Żebyś dalej miała takie cudowne relacje z Marco i nigdy ich nie psuła. Żebyś po prostu była szczęśliwa. Kiedy ty całe dnie przesiadywałaś w pokoju płacząc ja patrzyłam na to wszystko tutaj, z góry... Widząc twój smutek i z moich oczu wypływały łzy. Smutne dziecko to najgorszy widok dla matki. Proszę nie rób tego więcej i spróbuj żyć normalnie. Dla mnie i taty. Dla Marco. Dla Franceski. Dla swoich wszystkich przyjaciół. I przede wszystkim dla samej siebie. Twój jeden uśmiech sprawi, że moje drugie życie tutaj w końcu nabierze kolorów i przestanie być nudne i białe. Zacznij żyć i bądź szczęśliwa. Tylko o to cię proszę...
- Ja... Ja spróbuję - wyszeptałam po chwili - Dla ciebie i taty...
- Bardzo się z tego cieszę słoneczko - odpowiedział mi mama i mocno mnie do siebie przytuliła - Pamiętaj, że nie musisz tego robić dla nas. Zrób to dla siebie, bo twój jeden uśmiech da nam zdecydowanie więcej niż jakiś ogromny zamek pełen drogocennych malowideł i rzeźb. Twój uśmiech jest dla nas jak nowe życie. Mam ogromną nadzieję, że ci się uda. Pamiętaj o tym, że bardzo, ale to bardzo cię kocham. I ja, i tata. Zawsze będziemy przy was. Kocham cię córeczko...
Nagle mama zaczęła się jakby rozpływać... Nie widziałam już mojej rodzicielki tylko jakiś zamazany kształt, który po chwili utonął w bieli... Chciałam krzyczeć, ale głos jakby uwiązł mi w gardle. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku... W pewnym momencie biel zastąpiła czerń, a ja usłyszałam jeszcze tylko dwa słowa:
- Kocham cię...
Obudziłam się gwałtownie i podniosłam do pozycji siedzącej. Mój oddech był zdecydowanie za bardzo przyspieszony i nierówny.W pewnej chwili wzięłam jeden z głębszych wdechów, a później wolno wypuściłam powietrze z płuc. To chociaż trochę pozwoliło mi się opanować... Kiedy byłam zdolna do powiedzenia czegokolwiek wyszeptałam tylko jedno zdanie:
- Ja też cię kocham mamo...
------♥------♥------♥------♥------
Siemaneczko :D
Witam was w tę przepiękną noc.
Jest dokładnie 01;36 a ja piszę dla was rozdział i próbuję ułożyć chociaż jakieś jedno sensowne zdanie.
Jest już poniedziałek, tak więc kolejny rozdział w tym tygodniu.
Jeśli jednak nie uda mi się go napisać to przepraszam, ale niestety dzisiaj jadę do koleżanki na trzy dni, a potem na weekend do cioci...
Jest dokładnie 01;36 a ja piszę dla was rozdział i próbuję ułożyć chociaż jakieś jedno sensowne zdanie.
Jest już poniedziałek, tak więc kolejny rozdział w tym tygodniu.
Jeśli jednak nie uda mi się go napisać to przepraszam, ale niestety dzisiaj jadę do koleżanki na trzy dni, a potem na weekend do cioci...
Jeszcze w między czasie pewnie mama dołoży mi jakąś pracę, albo dosłownie wywali z domu jednak...
Postaram się ''wrócić'' jak najszybciej :D
Szczerze powiedziawszy nie podoba mi się ten rozdział... W OGÓLE!
Postaram się ''wrócić'' jak najszybciej :D
Szczerze powiedziawszy nie podoba mi się ten rozdział... W OGÓLE!
Jednak czekam na waszą opinię, bo chętnie poczytam jakieś hejty i ten tego...
Argentyna przegrała do cholery! Co to ma niby być?!
Dobra nie zanudzam...
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, bo na prawdę to one motywują mnie do dalszego pisania :)
Nie dedykuję rozdziału nikomu, (chyba że mojemu zmarłej papudze która nie żyje od kilku lat, ale to szczegół) bo nie chcę nikogo urazić przez ten chłam u góry...
Ja lecę, bo trzeba odespać...
Buziaki - Nat ♥
Argentyna przegrała do cholery! Co to ma niby być?!
Dobra nie zanudzam...
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, bo na prawdę to one motywują mnie do dalszego pisania :)
Nie dedykuję rozdziału nikomu, (chyba że mojemu zmarłej papudze która nie żyje od kilku lat, ale to szczegół) bo nie chcę nikogo urazić przez ten chłam u góry...
Ja lecę, bo trzeba odespać...
Buziaki - Nat ♥
PS: Będę wdzięczna jeśli zostawisz po sobie nawet ''.'' w komentarzu, a jeśli przybędzie mi obserwatorów to po prostu będę w niebie :3
Twoja papuga nie żyje od kilku lat?! To czemu ja ją ostatnio widziałam?!:O Boże, teraz nie zasnę.....DZIĘKI!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak Argentyna mogła przegrać, dlaczego oni mi to zrobili? :'(
A co do rozdziału:P Już się cieszyłam, że będzie wesoło, bo taki przyjemny początek, a tu taki koniec walnęłaś, że znowu się poryczałam!
Co do tej uroczej pary, to przykro mi, ale muszę stanąć w ich obronie :3 Jak się kochają, to potrzebują swojej bliskości, może w miejscach publicznych troszkę mniej, ale potrzebują, o!
Talentu to ci dziewczyno nie brakuje ani trochę, o nie :3 Jest idealny;*
Weny;*
Buziaki ~ Lilly <3
Widziałaś moją nieżywa papugę? :O
UsuńPrzecież ona leży w ziemi już jakieś 4 lata?
Pierdzielone Niemcy -,-'
Bo jeszcze nie czas na to żeby było wesoło :P
A koniec akurat spierdoliłam po całości.....
A ja tam nie lubię takich supermegabardzo przesłodzonych parek :D
Brakuje, brakuje... \Wena się przyda :D
Buziaki - Nat ♥
Naprawdę świetny rozdział;) Początek wesoły, ale przecież trzeba walnąć na koniec coś smutnego... Czekam na kolejny niesamowity rozdział:)
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Oluś<3
Dziękuję ;*
UsuńRozdział sama nie wiem kiedy :C
Buziaki - Nat ♥
Cudny! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥!
UsuńCałuski-Nat♥
Super rozdział. <33
OdpowiedzUsuńSen Ludmiły był piękny, sama sie wzruszyłam. Cudownie go opisałaś, zresztą jak cały rozdział. ;33
Czekam na kolejny. <3
Dziękuję chociaż ja tak nie uważam :/
UsuńSen miał mi wyjść i wiele lepiej bo ale cóż...
Pisanie go o 1 nad ranem to zły pomysł :P
Buziaki-Nat♥
Boże dziewczyno <3 kocham cię normalnie *.* ten rozdział jest jak zwykle idealny *.*
OdpowiedzUsuńJest w nim wszystko radość, smutek, łzy, miłość. Cudo.
Było troszke nawet przeslodzonej miłości Naty i Maxiego :3
Fajnie że wprowadziłaś Larę bo to moja ulubiona postać żeńska po Ludmile :3 to że będzie z Diegiem jeszcze zniosę bo wolę jak jest z Leonem ale dam rade to przeboleć :3
Pisz szybko następną część <3
U mnie 2 rozdział mam nadzieje ze wpadniesz <3
Pozdrawiam i życzę weny Alex :*
Ja tez cie kocham :*
UsuńRozdział taki sobie ale dziękuję :3
Jest i jeszcze chwile pobedzie :D
Slodkosc musi być xd
Ja też uwielbiam Lara ale niestety nie tak jak ty tylko jako druga połówkę Diego :D
Następna część jak pisałam powyżej nie wiem kiedy :P
Juz wpadłam i skomentowała ;)
Wena to skarb ;)
Buziaki - Nat ♥
Wszystko cudownie opisane *,*
OdpowiedzUsuńOj Lara, Lara! Nasza zakochana Lara!
Rozumiem ja w 100000% Też tak reaguje gdy moi znajomi miziaja się na każdym kroku. Aż mdli z tej czułości xD
Piękny sen Lu *,*
Mam nadzieję, że dzięki niemu zacznie znowu normalnie żyć.
Czekam na kolejny ;>
Buziaczki ;***
VeroVero<3
Dziekuje :*
UsuńZakochana Lara jest przeslodka xd
Tak. Mnie tez mdli przez ta wszechogarniajaca czulosc na kazdym kroku :P
Sen jak sen... Nie za bardzo wyszedl tak jak chcialam :/
Kolejny kiedys na pewno :D
Buziaki-Nat♥
Kochana, tak na początek. Ten rozdział jest świetny, wiec nie wiem, co ci sie może nie podobać ;) Każdemu może się coś nie udać, no ale ty się raczej tym nie powinnaś przejmować, tak ? ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, fajnie, że wprowadziłaś wątek innych bohaterów (czyt. Lara i inni ze Studia), opowiadanie nie będzie sie skupiało przez cały czas na Fedemile czy Marcesce ;)
Końcówka ? Fenomenalna. Cudownie zbudowałaś tą scenę i stylistycznie i uczuciowo. Czego chcieć więcej ? No przecież, że twoich opowiadań ;)
Czekam na tróję się ;)
Nika <3
Tak szczerze to nie podoba mi sie prawie wszystko :P
UsuńFedemiła i Marcesca to sa dwie glowne pary o ktorych bedzie ta historia jednak nie zostawie calej reszty ;3
Bardzo sie ciesze ze ci sie spodobalo... Znasz moje zdnie na ten temat :D
Kolejny rozdzial nie wiem kiedy :C Wczoraj wieczorem wrocilam od kolezanki a dzisiaj znow jade na caly weekend :C Jednak postaram sie dodac juz na poczatku tygodnia ;*
Buziaki-Nat♥
Kolejny świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPiszesz, że Ci się nie podoba ;/ Nie wiem czemu.
Najbardziej podobały mi się odwiedziny mamy Lu w Jej śnie *.*
Smutne, a za razem piękne ♥
~RENIA
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że podoba ci się moje dzieło :)
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba każdy rozdział napisany przez Ciebie :)
Usuń~RENIA