sobota, 24 października 2015

Ostatnia wiadomość ♥

Wchodzę do domu i jeszcze zanim zdążę zdjąć kurtkę słyszę dźwięk wiadomości. Mimowolnie się uśmiecham.
"Ślicznie dzisiaj wyglądałaś misiek :) Musisz częściej ubierać tą koszulkę :*"
"Haha dziękuję :* Myślisz, że jutro poradzimy sobie na biologii?"
"Zawsze, po prostu musimy być razem..."

Uwielbiam, gdy siedzi tak blisko mnie... 
To ciepło które czuje w środku po prostu daje mi powód do szczęścia.
Chyba się zakochałam...

"Wiesz, że mój tata za każdym razem, gdy widzi że śmieję się do telefonu to chce mi go zabrać i wysłać mne do psychiatryka xd?"
"Hahah :D Czyżby przeze mnie ten uśmiech?"
"Nie zaprzeczam :*"
"Ja uważam, że to słodkie :*"
"Jesteś kochany <3"

Dzisiaj wycieczka... Już się nie mogę doczekać, w końcu będziemy tak blisko...

"Pamiętaj - to ty masz być obok mnie <3"
"Jakbym śmiała zapomnieć :*"

Czuje się żle... ON w ogóle ze mną nie rozmawia...
Czy to "ta jedyna" dziewczyna nie powinna być najważniejsza? 


"Dlaczego jesteś smutna?"
"Ja? Smutna? Niby dlaczego..."

Dopiero teraz zauważam jak to wszystko wygląda...
Jest miły tylko w internecie... Kto naprawę chciałby się związać się z kimś takim jak ja?
Siedzi przy mnie, ale ogląda się za inną...
 Dlaczego mu na to pozwalam?

"Przepraszam, że nie potrafię okazać Ci tyle czułości na ile zasługujesz...
Po prostu nie potrafię się pozbierać po poprzednim rozstaniu :("
"Jasne, rozumiem :)"
"Wybaczysz mi? :*"
"Tobie zawsze :*"

Znowu mnie zawodzi...
Który to już raz widzę go z inną dziewczyną?

"Dałbyś mi odpisać zadanie z polskiego? Nie zdążyłem go napisać..."
"Spoko ;)"
"Jesteś najlepsza <3"

Wykorzystywana i niezauważona...

"Wiesz czy w środę mamy chemie? ;)"
"Z tego co wiem, nie"
"To fajnie"
Jest z NIĄ...
Patrzą prosto na MNIE... Wybuchają głośnym śmiechem...
Dlaczego jestem taka naiwna?

"Myślałaś, że chciałbym być z kimś takim jak ty?
Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi... Jesteś taka beznadziejna"

Specjalnie stanęli naprzeciwko mnie....
Specjalnie całują się na moich oczach...
Uwielbia sprawiać mi ból...
Dlaczego zakochałam się w takim potworze?
Uciekam... 
Czy tak będzie już zawsze?

"To moja ostatnia wiadomość...
Przykro mi, że zmarnowałam Ci tyle czasu... 
Miłość jest głupia i to przez to się w Tobie zakochałam...
Każdy potwór ma prawo do życia więc
Trzymaj się... Ale z dala ode mnie..."

Znowu biegnę.
Po raz kolejny próbuję uciec od teraźniejszości.
Chyba mi się to udaję.
Słyszę tylko pisk opon, oślepia mnie blask lamp.
A potem jest już ciemno...
Wiem, że nie będzie tęsknił.
Dobrze, że wysłałam mu tę ostatnią wiadomość...
 
 

------♥------♥------♥------♥------
 
Miał być "powrót w wielkim stylu"...
Chyba mi się nie udało......
Tak więc - cześć, co słychać? ;)
Jest miniaturka, ale gdzie rozdział, który powinien zostać opublikowany bodajże w czerwcu? 
A no jest napisany, ale jakoś średnio mi się podoba....
Jestem w liceum, więc napewno nie możecie liczyć na to, że notki będą się pojawiać często i w ustalonym terminie... Po prostu postaram się coś tutaj dodać od czasu do czasu ;)
Przepraszam za tą "miniaturkę" u góry, której nie mam prawa nawet tak nazwać ;-;
Jak na razie się z Wami żegnam, mam nadzieje, że jednak ktoś tu jeszcze jest :)
Do napisania - Maja♥

wtorek, 24 marca 2015

Sto solo dicendo ciao a voi ♥

Tak, tak... Nazwa za pewne mało Wam mówi. Niestety nie znam tego cudownego języka jakim jest włoski, więc sama nie potrafię stwierdzić czy to zdanie jest dobrze napisane...
''Po prostu mówię Wam cześć.''
Zawaliłam... Nigdy, NIGDY nie chciałam tu tego napisać. Zawiodłam się na sobie, ale to żadna nowość. Sama uważam, że to żałosne, ale jednak. Tak po prostu musiało być...

Zawieszam bloga.

Czuje się tak beznadziejnie... Mam wiele powodów. Szkoła, nauka, egzaminy, bierzmowanie, ''wkraczanie w dorosłość'' i te sprawy... To nie jest łatwe, a ja pomimo iż już dawno obrałam swój kierunek mam z tym wszystkim nie małe problemy. Szkoła którą wybrałam nie jest łatwa, więc muszę się nieźle postarać na testach. Na dodatek moi rodzice są bardzo wymagający, a ja nie chcę zawieść zarówno ich jak i samej siebie... Drugą sprawą jest moja wena. Pomimo iż już prawie napisałam rozdział nie potrafię go dokończyć... Nic mi się w nim nie podoba i jakoś jak na razie nie mam żadnych chęci i tej jednej, cholernej rzeczy, która złączyłaby wszystkie moje pomysły w całość...

Co do Waszych blogów - będę się starała komentować, jednak nawet z tym bywa u mnie różnie, a teraz to już w ogóle będzie istna masakra. Z góry przepraszam, ale chcę napisać, że zawsze czytam wszystko, cokolwiek dodacie - zwyczajnie nie mam kiedy pokazać, że tam byłam.

Wrócę tu. Gdybym tego nie zrobiła to to by już była totalna klęska.
Koniec maja, czerwiec... To zarówno dużo i mało czasu. Po protu wrócę przed wakacjami. 

Mam nadzieję, że tu ze mną zostaniecie, że mimo wszystko będziecie pamiętać o ''twórczości'' zwykłej nastolatki, która dopiero zaczyna poznawać czym jest życie. Mój blog na pewno zostanie skończony, jednak nie teraz, nie w tym momencie. Dopiero po jakimś czasie...

Jak na razie to by było na tyle. Mam nadzieję, że kiedy znowu tu zawitam za te dwa, trzy miesiące Wy dalej ze mną będziecie. Nie zapomnicie o tym blogu.

Zawsze Wasza - Maja♥

sobota, 3 stycznia 2015

Capitolo 7 ♥

Raz coś powiesz, a później nie potrafisz tego odkręcić... Ile razy już tak miałeś? Czuję się tak beznadziejnie, że najchętniej przespałabym cały dzisiejszy dzień. I kolejny. A potem następny. Mogę przespać całe swoje życie? Odwróciłam się na drugi bok i mocniej zacisnęłam powieki. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i powoli zmierza w moim kierunku.
- Lu... - doszedł do mnie głos przyjaciółki - Wstawaj, bo się spóźnimy.
Kiedy poczułam jak łóżku ugięło się pod ciężarem dziewczyny rozluźniłam mięśnie twarzy, żeby wszystko świadczyło o tym, że jednak nadal śnie.
''Błagam idź sobie...''
- Ludmi wstawaj - powiedziała dziewczyna i potrząsnęła mną lekko - Hej, ja dobrze wiem, że już nie śpisz...
- Nie chcę - mruknęłam krótko i nakryłam się kołdrą aż po sam czubek głowy.
- Ej, ale co się stało?
- Nic. Po prostu mnie zostaw.
Dziewczyna szarpnęła za kołdrę i zrzuciła ją na ziemię.
- Ejj! - krzyknęłam i podniosłam pierzynę z ziemi - Zostaw mnie w spokoju!
- Zachowujesz się gorzej niż dziecko...
- I dobrze mi z tym. A teraz mnie zostaw i idźcie z Marco do tej głupiej szkoły - burknęłam i ponownie zagłębiłam się w mięciutkiej pościeli.
Francesca podniosła się i po prostu wyszła. Nie sądziłam, że tak szybko mi odpuści. Znając jej charakter to coś nowego... Ułożyłam się wygodniej i znów próbowałam zasnąć. Po chwili poczułam jak na moją głowę wylewa się coś zimnego. Pisnęłam przerażona i szybko wyskoczyłam z łóżka.
- Zimna woda jak widać dobrze ci robi. Jeszcze nigdy nie widziałam, żebyś aż tak szybko wstała - zaśmiała się Włoszka i położyła już pustą miskę na ziemi - A teraz raz, raz! Do łazienki, bo mamy tylko półtorej godziny na wszystko...
- Śnij dalej. Ja nigdzie nie idę - powiedziałam krzyżując ramiona na piersi.
- Oblać cię woda jeszcze raz? - zapytała dziewczyna podnosząc jedną brew.
- Jak tylko stąd wyjdziesz zamknę drzwi na klucz.
- Tym?  - spytała Francesca wyciągając z kieszeni spódniczki moją własność.
Zmrużyłam powieki kierując mordercze spojrzenie przyjaciółce, na co ona triumfalnie się uśmiechnęła.
- Mam zapasowy...
- Chodzi ci o ten?
Moja cierpliwość... Jaka cierpliwość? Byłam tak zła ze po prostu nie wiedziałam co mogę w takiej sytuacji powiedzieć. Otworzyłam tylko usta i już po chwili je zamknęłam. Fran uśmiechnęła się z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
- Nawet gdyby mogę się zamknąć w łazience, albo jakimkolwiek innym pomieszczeniu - powiedziałam uśmiechając się pod nosem.
- Mamy jeszcze śrubokręt, wiertarkę, wsuwkę do włosów, spinacz albo w najgorszym wypadku łom - zaśmiał się Marco wchodząc do mojego pokoju.
Warknęłam zła i wolnym krokiem szłam w kierunku łazienki. W progu odwróciłam się jeszcze posyłając złowrogie spojrzenie bratu i przyjaciółce. Zamknęłam się w pomieszczeniu i uderzyłam głową w drzwi. Usłyszałam śmiechy dochodzące z pokoju obok. Przewróciłam oczami i podeszłam do lustra.
''Nie jest aż tak źle...''
Wzięłam dosyć długi prysznic,umyłam głowę i owijając się miękkim ręcznikiem wyszłam z kabiny. Najpierw włosy. Wysuszyłam je i pozostawiłam takie jakie są naturalnie. Starannie się wymalowałam nakładając na twarz podkład, trochę pudru i inne duperele, podkreślając przy tym oczy i usta. Oparłam dłonie o umywalkę i dokładniej przyjrzałam się swojemu odbiciu. Już teraz nie wyglądałam jak ta Ludmiła sprzed zaledwie kilku dni. Teraz byłam jak ta dawna Ferro - bez zapłakanych i smutnych oczu, w których teraz dało się zauważyć strach, który niestety towarzyszył mi już od wczorajszego wieczoru. Na prawdę się bałam. Głownie tego, że mnie wyśmieją, że będę dla nich zwykłą sierotą. Aby nie zepsuć makijażu delikatnie wytarłam gromadzące się łzy.
''Mam być silna...''
- Lu wszystko w porządku? - usłyszałam głos przyjaciółki.
Poprawiłam tylko ręcznik i wyszłam z łazienki.
- Tak jasne... - mruknęłam - Poza tym, że jestem przymuszana do wyjścia z domu.
- Ale tak właściwie czemu nie chcesz tam iść? - zapytała przyjaciółka.
Pociągnęłam ją za dłoń i najpierw weszłyśmy do mojego pokoju, a potem do garderoby. Zajęłam się szukaniem jakichś odpowiednich ubrań. W końcu to mój ''wielki powrót''.
- Odpowiesz mi? - spytała Francesca - Lu?
- Po prostu się boję - odpowiedziałam odwracając się przodem do przyjaciółki.
 Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Ale czego? - dopytywała.
- Że mnie wyśmieją...
- Niby czemu?
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam cicho:
- Bo jestem sierotą...
Fran tylko do mnie podeszła i mocno objęła swoimi ramionami. Miałam nie płakać... Ale czy to moja wina, że mi się to nie udaje?
- Nawet tak nie mów... - powiedziała.
- Ale...
- Nie. Nikt nie będzie się z ciebie śmiał. Nie masz pojęcia jak bardzo wszyscy się ucieszyli kiedy im wczoraj napisałam, że jutro zjawisz się w Studiu. Nawet chcieli żebyśmy się spotkali i wszyscy razem tam poszli ale stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli zobaczymy się pod szkołą... Lu proszę nie płacz... Bo ja też się popłaczę...
Zaśmiałam się cicho. Odsunęłam się lekko od przyjaciółki i wierzchem dłoni wytarłam spływające łzy. Uśmiechnęłam się do niej i zajęłam się wyborem jakiegoś normalnego ubrania.
Przecież to mój wielki dzień...

Z każdym kolejnym krokiem narastał we mnie coraz to większy strach. Jeszcze tylko jeden zakręt i ponownie ujrzę mury tak dobrze mi znanego budynku. Szłam pomiędzy Marco a Francescą, którzy wesoły rozmawiali sobie o... Nawet nie wiem o czym. Nie chcę tam iść, ale każda próba ucieczki kończy się niepowodzeniem... Kiedy po chwili minęliśmy ostatni skręt od razu zauważyłam kolorową nazwę Studia. Przystanęłam na chwilę i przestraszonym wzrokiem wpatrywałam się zarówno w Marco, jak i Fran. Resto jako pierwsza wykonała krok w moją stronę i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Będzie dobrze - powiedział Marco kładąc dłoń na moim ramieniu i posyłając szeroki uśmiech - Zobaczysz.
- Jasne... - odpowiedziałam i wciągnęłam głęboko powietrze - Chodźmy.
Kiedy pod jednym z drzew dostrzegłam grupkę moich przyjaciół uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Tak bardzo się za nimi stęskniłam... Jako pierwsza zauważyła nas Naty, która zerwała się z kolan Maxi'ego i zaczęła biec w naszą stronę.
- Ludmi! - krzyknęła dziewczyna i kiedy tylko znalazła się przy mnie zamknęła mnie w szczelnym uścisku.
Już po chwili obok nas zjawiła się cała paczka. Każdy po kolei mocno mnie do siebie przytulił. Kiedy Diego jako ostatni odsunął się ode mnie, wszyscy razem usiedliśmy pod ''naszym'' drzewem. Wszyscy zaczęli mówić jeden przez drugiego więc nic nie zrozumiałam, ale tak czy tak byłam ogromnie szczęśliwa, że w końcu się z nimi zobaczyłam.
- Nie uważacie, że jeśli będziecie mówić wszyscy to Ludmiła nikogo nie zrozumie?! - krzyknęła Francesca.
Na chwilę zapanowała między nami cisza, jednak już po chwili przerwała ją Lara:
- Dobra chłopcy... Sio mi stąd bo chcemy pogadać.
- A to nie możecie przy nas? - zapytał Maxi.
Natalia spojrzała na niego wymownie.
- Dobra, już nas nie ma - powiedział Ponte wznosząc ręce do góry w obronnym geście.
- Chcę ci tylko przypomnieć, że musimy iść jeszcze do Pablo - zwrócił się do mnie Marco.
- Jasne - odpowiedziałam - Daj nam dwie minuty.
- Chyba dwadzieścia - mruknął brat, a ja zgromiłam go wzrokiem.
Chłopcy odeszli od nas kawałek i usiedli na jednej z ławek, stojącej najbliżej wejścia do szkoły.
- Tak więc... - zaczęła Naty - Raczej nie zdążymy wszystkiego nadrobić, bo lekcje zaraz się zaczną, więc może spotkamy się na naszym PSTDZD?
- Niezła myśl! - krzyknęła rozentuzjazmowana Francesca - Tylko u kogo?
- Może u mnie? -zapytałam.
- U ciebie zawsze jest najfajniej więc jestem na tak! - powiedziała Camila szeroko się uśmiechając.
- Ja też - zgodziła się Nat.
- Mam najbliżej więc oczywiste, że się zgadzam! - uśmiechnęła się Fran.
- Jasne że tak! - dopowiedziała Lara - Ale tym razem to ja rozwalę was w tenisa na Play Station! Ćwiczyłam!
Wszystkie zaczęłyśmy się głośno śmiać na jej słowa.
- Nawet nie wiecie jak bardzo za wami tęskniłam... Kocham was! - powiedziałam a one po prostu jeszcze raz mocno mnie przytuliły.
- Chyba wiadomo, że my ciebie też - stwierdziła Baroni.
Cami spojrzała na zegarek.
- Może już chodźmy skoro Lu idzie jeszcze do dyrektora, bo potem musimy się jeszcze przebrać na zajęcia u Gregorio...  - powiedziała Torres, a my wszystkie zgodziłyśmy się skinieniem głowy.
Kiedy byłyśmy już prawie przy chłopcach zauważyłam, że nie ma koło mnie Lary, która jeszcze chwilę temu były obok. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam kuśtykającą dziewczynę. Zdezorientowana zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się przyjaciółce.
- Co ci jest? - zapytałam łapiąc ją pod rękę.
- Aaaaa... Nic takiego... - odpowiedziała - Opowiem wam...
- Teraz - stwierdziłam i się uśmiechnęłam.
- Nieeee-eee! - zaśmiała się - Kiedyś na pewno, ale teraz się spieszymy...
- Ja wiem tyle, że rozwaliła sobie kolano i w tym tygodniu nie tańczy - skrzywiła się Naty.
- A coś więcej? - dopytała się Francesca.
- Diego... - szepnęła Lara, a my wszystkie popatrzyłyśmy się tylko po sobie i zaczęłyśmy piszczeć.
- Możecie ciszej? - krzyknął Broduey - Bębenki nam popękają,..
- Teraz to ja już na prawdę nie mogę się doczekać aż wszystko nam opowiesz - powiedziała zaciekawiona Camila nie zwracając najmniejszej uwagi na słowa chłopaka.
- Wszystko w swoim czasie... - zarumieniła się Baroni.
''Czyli coś jest na rzeczy...'' 
- Jesteś okrutna wiesz? - zapytałam, a ona posłała mi tylko rozbawione spojrzenie.
Lara uwielbia mnie denerwować... Ale za to ją kocham! Kłócimy się czasem o byle błahostkę, ale i tak po pięciu minutach znowu jesteśmy nierozłączne.
Kiedy cała nasza paczka udała się w kierunku szatni, ja, Marco i Fran czekaliśmy aż dyrektor otworzy nam drzwi do swojego gabinetu. Nie czekaliśmy długo. Już po chwili w progu stanął Pablo.
- Marco! Ludmiła! - ucieszył się mężczyzna - Miło was znowu widzieć!
- Ciebie także - powiedziałam posyłając mu uśmiech.
- Wiesz, bo mamy pewną sprawę... - zaczął mój brat drapiąc się po głowie - Chcieliśmy usprawiedliwić swoją nieobecność i wrócić do nauki. Wiemy, że dosyć długo nas nie było i ominęło nas sporo ważnych lekcji, ale... Czy jest szansa, żeby uczyć się od tego momentu co reszta bez nadrobienia zaległych zajęć?
- Oczywiście, że tak - odpowiedział wesoło dyrektor - Rozumiem waszą sytuację i współczuję, że ten okropny wypadek przytrafił się akurat rodzicom tak wspaniałych dzieciaków. Na prawdę bardzo się cieszę, że znowu mogę was gościć w progach tej szkoły. Z tego co wiem spotykamy się dopiero na drugiej lekcji, a pierwszą macie z Gregorio, prawda?
- Tak, tak. Racja - odpowiedziałam patrząc w podłogę - Ja może już pójdę, chce zanieść moją torebkę do szafki...
-  Jasne. Wybaczysz jeśli ja i Fran jeszcze chwilę porozmawiamy z Pablo? Zaraz do ciebie dołączymy - zapytał Marco.
- Spoko. Widzimy się za chwilę. Do zobaczenia - uśmiechnęłam się blado do nauczyciela.
- Do zobaczenia Ludmiło - odpowiedział mężczyzna.
Nie mogę powiedzieć, że słowa dyrektora nie zrobiły na mnie wrażenia. Coś we mnie poruszyły więc musiałam odejść, żeby nie rozpłakać się na środku korytarza.Odwróciłam się na pięcie i wzięłam jeden głęboki wdech. Rozejrzałam się po korytarzu... Wszędzie stali uczniowie, więc żeby przypadkowo nie spotkać się z jakimś ''współczującym'' wzrokiem zaczęłam grzebać w torebce. Po czymś takim z moich oczu na pewno popłynęłyby łzy. Na ostatnim zakręcie mocno się z kimś zderzyłam i prawie wylądowałam na ziemi. Jednak znalazłam się w czyichś ramionach, a gdy tylko otworzyłam oczy tym kimś okazał się Federico.
- Teraz mi wybaczysz? - zapytał w nadzieją w głosie.
- Chyba śnisz Pasquarelli - syknęłam - Zostaw mnie.
Włoch pierwszy raz w życiu postanowił zastosować się do mojego polecenia przez co mój tyłek wylądował na twardej podłodze. Szybko podniosłam się z ziemi i poprawiłam spódniczkę.
- Sama mi kazałaś - powiedział na co tylko posłałam mu mordercze spojrzenie - Możesz mi powiedzieć co mam zrobić żebyś mi w końcu wybaczyła?
- A co gryzie cię sumienie i nie możesz spać po nocach? - zaśmiałam się ironicznie.
- A żebyś wiedziała! - warknął ze złością wymalowaną na twarzy, jednak już po chwili całą jego wściekłość zastąpiło rozczarowanie - Proszę cię, no powiedz...
Popatrzyłam się na niego jak na idiotę, którym z resztą był.
- A tak właściwie co ty tu w ogóle robisz? - zapytałam marszcząc brwi.
- Powiem ci jak mi wybaczysz.
- Nie to nie - wzruszyłam ramionami i go wyminęłam.
Federico złapał mnie za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie.
- Puszczaj! - warknęłam, jednak on nic sobie z tego nie robił.
- Proszę - powiedział - Próbowałem już wszystkiego... Napisałem specjalnie piosenkę!
- Była beznadziejna...
- Ale na prawdę się starałem! Nie mam już żadnego pomysłu... - mówił dalej chłopak i dalej trzymając mnie za nadgarstek uklęknął - Teraz klęczę przed tobą na kolanach, robiąc sobie siarę przed całą szkołą i błagam cię o wybaczenie na oczach tych wszystkich ludzi...
Przygryzłam nerwowo wargę rozglądając się po korytarzu. Nasze małe przedstawienie wzbudziło dosyć duże zamieszanie i prawie wszyscy skupili na nas swój wzrok. Tak właściwie to coraz bardziej zaczęło irytować mnie to ciągłe męczenie z jego strony i mimo, że to co wtedy powiedział nie było miłe... Chcę mieć już święty spokój i to jest chyba pierwszy raz w którym widzę w jego oczach szczerość.
- Dobra, ale wstawaj - burknęłam.
- Co? - zapytał chłopak.
- Dobrze usłyszałeś, wstań!
- Czyli to oznacza, że w końcu mi wybaczyłaś?
- Tak, wybaczyłam ci idioto, a teraz wstawaj!
Federico z uśmiechem na ustach podniósł się z ziemi i puścił mój nadgarstek.
- Ale nie myśl sobie, że to coś zmienia. I tak cię nienawidzę dupku - warknęłam.
- I wzajemnie laluniu - zaśmiał się ironicznie i poszedł w swoją stronę.
''Czyli wracamy do punktu wyjścia... I dobrze.''
Poszłam do miejsca w którym od zawsze znajduje się moja szafka i otworzyłam zamek. Wrzuciłam do środka torebkę, zabierając strój do tańca. Zamknęłam ją i szybkim krokiem zmierzałam z powrotem pod gabinet Pablo. Kiedy już zauważyłam Francescę i  Marco przystanęłam na chwilę i zaczęłam się im przyglądać. Nie rozmawiali już z dyrektorem tylko stali na środku korytarza i z szerokimi uśmiechami na ustach, wesoło sobie gawędzili. Nigdy nie widziałam, żeby ani Fran, ani brat byli aż tak bardzo radośni... A może po prostu tego nie zauważałam? Jednak kiedy Marco dał dziewczynie buziaka w policzek wszystko stało się dla mnie jasne. Byli zakochani. I nie, nie świadczyły o tym rumieńce Francesci czy sama trochę spięta postura mojego braciszka. Po prostu jeszcze nigdy nie widziałam, żeby obydwoje aż tak promienieli na swój widok. Jak ja w ogóle mogłam tego nie zauważyć?!
''Wraca stara Lu, więc czas zabrać się za jakiś plan... Królowa swatek znowu w akcji!''

----♥----

- Marco, ale na prawdę nie masz mi za co dziękować - powiedziałam już po raz setny - Lu jest moją najlepszą przyjaciółką, więc sama miałabym sobie za złe, że nie pomogłam ci dociągnąć jej tutaj.
- I tak jestem ci ogromnie wdzięczny. Z resztą kiedy nie byłem - odpowiedział uśmiechnięty chłopak - Bardzo dobrze wiem, że nie lubisz wcześnie wstawać a tu proszę. Punkt szósta rano, a ty już na nogach stoisz przed naszymi drzwiami.
- Heeej! - zaśmiałam się i uderzyłam go z pięści w ramię - To nie jest śmieszne!
- Ałaaa! - powiedział Marco i złapał się za ''bolące'' miejsce - To bolało!
Przewróciłam oczami ciągle się śmiejąc.
- O Federico! I jak rozmawiałeś już z Pablo? - zapytałam przechodzącego obok kuzyna.
- Tak. Właśnie wracam od Angie do której kazał mi iść dyrektor. Dała mi płytę z piosenkami, których się mam nauczyć na za tydzień. Wtedy odbędzie się przesłuchanie - powiedział Federico szeroko się uśmiechając.
- To bardzo się cieszę. Widzimy się w domu?
- No chyba na pewno. Jeśli już zapomniałaś, mieszkamy pod jednym dachem... - zaśmiał się chłopak - Do zobaczenia!
- Cześć - powiedział Ferro.
- Pa pa! - odpowiedziałam kuzynowi.
Mimo wszystko nadal jestem na niego zła za to co powiedział Ludmile. Mam do niego urazę jednak trochę odpuściłam kiedy rodzice opowiedzieli o wszystkim jego mamie i ona dała mu niezłe kazanie. Jest dobrze, ale czekam aż w końcu uda mu się ją przeprosić. Tylko, że tak szczerze...
- Idziemy na zajęcia? - zapytał Marco.
- Tak, tak. Chodźmy - odpowiedziałam.
Przy szatniach rozdzieliliśmy się. Weszłam do środka i od razu rzucił mi się w oczy szeroki uśmiech Ludmiły. Odwzajemniłam go i szybko zamieniłam sukienkę na czarne legginsy i zwykły, biały podkoszulek z nadrukiem. Spięłam włosy i dosiadłam się do plotkujących na ławce dziewczyn. Kiedy zadzwonił dzwonek wszystkie razem udałyśmy się w kierunku sali tanecznej, gdzie już czekał na nas nauczyciel.
- Ludmiła! Miło cię znowu widzieć! - powiedział Gregorio.
- Pana również - uśmiechnęła się przyjaciółka.
Nauczyciel równie miło przywitał także Marco co zdziwiło całą naszą klasę.
- Widocznie miewa jakieś ludzkie odruchy - szepnęłam, a Ludmi parsknęła śmiechem.
Gregorio jest najsurowszym nauczycielem w całym naszym Studio i nikt za bardzo go tutaj nie lubi, jednak na prawdę jest świetny w tym czego uczy, więc mimo wszystko, uczniowie cenią jego osobę.
- Ferro! - krzyknął zły - Cieszę się, że panienka wróciła, ale zasady to zasady, trzeba ich przestrzegać zawsze, jasne?!
- Tak, bardzo przepraszam - powiedziała dziewczyna.
W między czasie Lara zdążyła podejść do mężczyzny i wręczyła mu świstek papieru. Zły Gregorio odesłał ją na stojące w kącie krzesło, a ja posłałam jej współczujące spojrzenie. Nie byłam sama. Zauważyłam też, że Diego obserwuje każdy jej krok. Kiedy tylko Baroni zajęła swoje miejsce starszy Verdas posłał jej szeroki uśmiech, co dziewczyna odwzajemniła i lekko się zarumieniła. Spojrzałam znacząco na Lu, a ona pokiwała głową w wyrazie zrozumienia. Po chwili zaczęła się lekcja, a nauczyciel jak zwykle dawał nam niezły wycisk. Wszyscy byli okropnie zmęczeni. Kiedy w końcu postanowił się nad nami ulitować i dostaliśmy te marne pięć minut na odpoczynek usiadłam na jednym z parapetów, gdzie już po chwili znalazł się również Marco. Chłopak podstawił mi pod nos butelkę wody, a ja z wdzięcznym uśmiechem zabrałam mu ją i wypiłam co najmniej połowę zawartości. Ferro tylko się zaśmiał i sam wypił resztę. Wykończona oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam powieki.
- Nic mi się nie chce - wyznałam - Teraz to najchętniej wróciłabym do domu wzięła dłuuuugi zimny prysznic i poszła spać. Już sama myśl, że to dopiero połowa pierwszej lekcji i że to jest PIERWSZA lekcja mnie dobija... Nie mam siły...
- A tam... Na pewno wytrzymasz! Pomyśl sobie co ja czuję - nie ćwiczyłem ponad miesiąc, ale jeszcze jakoś się trzymam. Razem damy radę. Jak zawsze! - powiedział Marco i objął mnie ramieniem.
Wtedy było mi tak dobrze. Poczułam takie dziwne uczucie jak wtedy, gdy pocałował mnie w policzek obok pokoju nauczycielskiego czy jak żegnałam się z nim trzy dni temu... Wtedy pojawiło się to po raz pierwszy i muszę przyznać, że jest całkiem miłe...Ale to o czym właśnie pomyślałam nie może być prawdą...
''No, bo przecież jesteśmy po prostu zwykłymi przyjaciółmi... Prawda?''


------♥------♥------♥------♥------

Strój Ludmiły z rozdziału:

Siemaneczko! Witam wszystkich po kilku miesiącach przerwy :D
Chciałam zrobić taki spektakularny powrót  napisać dla was genialny rozdział, ale niestety wyszło mi to coś tam na górze....
Nawet nie wiecie jak bardzo się za Wami stęskniłam :O
No ale... Szkoła, nauka, trzecia gimnazjum, rodzinka... Zebrało się tego trochę i nie miałam kiedy pisać ;-;
Teraz jednak obiecuję, że kolejny rozdział nie pojawi się po aż tak dłuuuugiej przerwie :P
Chcę wszystkim wynagrodzić tą jakże długą rozłąkę więc czekam na jakieś propozycje :D
Co do komentowania starałam się robić to na bieżąco jednak nie zawsze mi się to udawało, ale zaraz wszystko nadrobię ;D
Liczę na komentarze, bo one na prawdę bardzo motywują :)
Mam nadzieję, że wszyscy moi czytelnicy jednak ze mną zostali ;**
Kocham mocniutkooo <3333
Buziole - Maja <3

niedziela, 24 sierpnia 2014

Capitolo 6 ♥

 ''Ci, których kochamy, nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna.''

Ś.P.
Marcela Ferro
ur. 26.10.1976r.
zm. 29.03.2014r.
Zginęła śmiercią tragiczną.

Ś.P.
Leonardo Ferro
ur. 15.07.1973r.
zm. 29.03.2014r.
Zginął śmiercią tragiczną.

Niech odpoczywają w pokoju.

Po raz kolejny po mojej twarzy spłynęły mokre krople. Francesca objęła mnie mocniej ramionami i pociągnęła nosem. Też płakała... Stałyśmy tak przed dobre parę minut, wpatrując się w napisy na nagrobku. W pewnej chwili dziewczyna odsunęła się trochę i starła dłonią swoje łzy.
- Chodź. Wymienimy kwiaty - szepnęła Resto i pociągnęła mnie za ramię.
Fran wyjęła z wazonu już uschnięte róże i włożyła nowe - żółte tulipany. Ulubione kwiaty mamy... Z bezsilności usiadłam na ławeczce zaraz obok i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Przecież to ja miałam to wszystko zrobić. To moi rodzice. Nie Francesci... Wyjęłam z torebki znicz i drżącymi dłońmi próbowałam zapalić zapałkę.
- Daj - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła dłonie w moim kierunku - Pomogę ci.
Pokręciłam przecząco głową.
- Chcę sama - szepnęłam i w dalszym ciągu próbowałam wytworzyć ogień.
Kiedy za dziewiątym razem w końcu mi się udało zapalony znicz postawiłam na samym środku. Wszystkie stare kwiaty i świece wyrzuciłyśmy do kontenera i z powrotem zajęłyśmy miejsce na ławeczce. Położyłam głowę na jej ramieniu, a ona znów mnie przytuliła. Zaczęła szeptać słowa modlitwy żeby za chwilę wciągnąć w to i mnie.
''A miałam być szczęśliwa...''

Pora coś zmienić. Jeśli cały czas będę tylko przesiadywać w domu popadnę w jakąś paranoję...
- Fran? - zapytałam.
- Tak?
- Chciałabym wrócić do szkoły.
Chwila ciszy...
- Jezu Lu... To super! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - krzyknęła dziewczyna i mocno mnie do siebie przytuliła.
Wyobraziłam sobie jak to będzie... Idę sama... Środkiem zatłoczonego korytarza... Z każdej strony do moich uszu dociera moje imię. Widzę jak wytykają mnie palcami. I słyszę jak nazywają mnie sierotą...
- Hej Lud! Co się dzieje? - zapytała Włoszka odsuwając mnie od siebie na długość ramion.
- Ja... Jaaa...
- Uspokój się. Nic się nie dzieję. Jestem tu z tobą - powiedziała spokojnym głosem dziewczyna.
- A... A będziesz...W.. W szkole? - wyjąkałam.
- Myślałaś, że zostawiłabym cię samą? Chyba śnisz! Nigdy w życiu! Przyjdę po ciebie... Po was rano i pójdziemy tam wszyscy razem - uśmiechnęła się dziewczyna.
Czym zasłużyłam sobie na taką przyjaciółkę?

----♥----

Wyszłam z domu głośno trzaskając drzwiami. Nie wiedząc czemu ostatnio wszystko mi się waliło... Rodzice coraz częściej się kłócą, przyjaciele nie mają dla mnie czasu, mój motor zepsuł się tak bardzo, że pierwszy raz w życiu postanowiłam oddać go do mechanika i co najgorsze straciłam wenę twórczą... Nie potrafię napisać nic. Zero. Jedno wielkie ZERO. Więc niby jak mam wymyślić nową piosenkę na zajęcia? Jestem beznadziejna... Chciałbym teraz wsiąść na motor i odjechać daleko stąd tylko po to, żeby zaszyć się w jakimś ciemnym lesie i nikomu nie pokazywać się na oczy. Może Max pożyczyłby mi jedną ze swoich maszyn? Zapięłam się pod samą szyję i włożyłam dłonie w kieszenie mojej granatowej bluzy. Co jak co, ale dzisiejsza niedziela nie należała do najcieplejszych, a jest  to rzadkość w zawsze słonecznym Buenos Aires. Czy nawet pogoda jest przeciwko mnie? Dojście na tor piechotą zajmie mi jakieś czterdzieści minut. Może pojechać busem? Bez sensu. Udusiłabym się tylko w... Tym czymś. Przyspieszyłam kroku żeby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Może posłucham muzyki? Przegrzebałam wszystkie kieszenie w celu znalezienia telefonu. Świetnie! Zostawiłam go w domu... Po jakichś dziesięciu minutach drogi usłyszałam warkot silnika. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam w kierunku końca ulicy. Zza zakrętu wyjechały właśnie trzy motory... Och no ja też tak chcę! Szłam dalej nie zwracając uwagi na nikogo i na nic. Nagle, nie wiadomo jak potknęłam się i upadłam wprost na betonowy chodnik.
''To jest mój szczęśliwy dzień...''
Rozglądnęłam się wokoło żeby sprawdzić co było przyczyną upadku, jednak nic nie zauważyłam. Dopiero kiedy przypatrzyłam się swoim czerwonym trampkom zrozumiałam czemu właśnie siedzę na kostce. Rozwiązały mi się obie sznurówki... Zawiązałam je i podniosła się z ziemi. Otrzepałam się i ruszyłam w dalszą drogę. Już przy pierwszym kroku zabolało mnie kolano. Nie no błagam! Serio?! Do domu jest bliżej i mogłabym sprawdzić co się z nim stało, ale... Nie. Na razie tam nie wrócę. Spojrzałam w dół. Nie widać krwi, więc to pewnie zwykły siniak. Szłam dalej krzywiąc się przy każdym kroku. Jestem już przy fontannie więc jeszcze tylko piętnaście minut drogi. Poczułam mokre krople na twarzy. Popatrzyłam się w niebo. Zaczyna padać...
- Czy wszystko jest dzisiaj przeciwko mnie?! - krzyknęłam zrozpaczona.
 Kiedy przechodziłam przez jezdnię znów usłyszałam odgłos silnika. Zaraz się wkurzę. Kiedy motocyklista ''zaparkował" centralnie przede mną i domyśliłam się kim on jest wstrzymałam oddech.
- Cześć Lara - powiedział Diego i zdjął kask szeroko się uśmiechając.
Przygryzłam dolną wagę i wolno wypuściłam powietrze z płuc.
"Ogarnij się kobieto!"
- Cześć - odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Zaczynało coraz bardziej padać.
- Może cię gdzieś podwieźć?
- Nie dziękuję. Nie trzeba... Nie chcę cię o nic prosić...
- Przecież nie prosisz. Sam to zaproponowałem.
- Mój dom jest stanowczo za daleko, a coraz bardziej pada. Pójdę do jakiejś kafejki czy coś...
- Chyba żartujesz! Wskakuj! Jedziemy do mnie.
- Ale...
- Błagam cię chodź. To tylko dwie minuty stąd.
Podeszłam wolno do chłopaka próbując jakoś powstrzymać grymas towarzyszący mi przy każdym kroku. Usiadłam za nim a chłopak podał mi swój kask.
- A ty? - zapytałam.
- Zakładaj i nie marudź.
Posłusznie założyłam kask i zaczęłam się zastanawiać czego mogę się trzymać podczas jazdy.
- Obejmij mnie jeśli chcesz - powiedział jak gdyby nigdy nic.
"Czyta mi w myślach?"
Nieśmiało objęłam go w pasie i się zaczerwieniłam. Napawałam się zapachem jego cudownych perfum przez całą drogę. Kiedy dotarliśmy do domu Verdas'ów obydwoje byliśmy już totalnie przemoczeni. Diego schował motor i zaprosił mnie do środka.
- Jesteśmy sami. Leon jak dobrze wiesz jeszcze nie wrócił, a rodzice pojechali do ciotki.
- Jasne - powiedziałam tylko.
Zajęłam buty i poszłam za chłopakiem. Noga bolała jeszcze bardziej niż wcześniej, jednak ja za wszelką cenę próbowała to jakoś ukryć.
- Zaraz przyniosę ci coś do przebrania...
- Nie trzeba.
- Będziesz chodziła taka mokra?
- Może...
Zaśmiał się uroczo.
- Zaraz wracam - powiedział i już go nie było.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym właśnie się znajdowałam. Odkąd ostatnio tu byłam minęło dość sporo czasu. Rok? A może dwa lata? Wszystko wyglądało tak samo jak to zapamiętałam. Na jednej ze ścian wisiały zdjęcia. Szłam powoli i oglądam każde z nich. Ich całą rodzinę w święta. Malutkiego Diego bawiącego się z Leonem w piaskownicy. Chłopców całych umazanych lodami. Śpiewającego młodszego Verdasa. Ślubne zdjęcie ich rodziców. Było nawet zdjęcie naszej kochanej Leonetty i wiele, wiele innych. Jednak przy jednym ze zdjęć zatrzymałam się na dłużej. Diego siedział na scenie i grał na gitarze. Może widziałam go w takiej sytuacji już nie raz, ale zawsze coś było inne. Jakiś jeden, durny szczegół... Chociaż tym razem nie potrafiłam go dostrzec to coś mnie do niego przyciągało...
- Buuu! - krzyknął chłopak wprost do mojego ucha.
Przestraszona odwróciłam się tak szybko ze wypadły mu wszystkie rzeczy które trzymał w rękach.
- Jejku tak strasznie cię przepraszam - powiedziałam i kucnęłam żeby wszystko pozbierać. Niemały ból przeszył moje kolano i tym razem nie potrafiłam zachować kamiennej twarzy.
- Nic się nie stało... Boli cie coś? - zapytał kucając naprzeciwko mnie.
- Nie, znaczy tak, znaczy... Po prostu się tym nie przejmuj.
- Jak mam się nie przejmować skoro wyraźnie widzę, że coś cię boli?
- Nie martw się. Zaraz mi przejdzie. Po prostu stłukłam sobie kolano. To nic takiego.
- Na pewno? - ta troska wymalowana ma jego twarzy.
- Tak.
- No dobrze. Jeśli tak chcesz... Wybacz, że tak długo mnie nie było, ale musiałem się przebrać.
- Nie ma sprawy.
- Tutaj masz ubrania i ręcznik. Chodź pokażę ci gdzie jest łazienka. Ja będę w kuchni. Tu naprzeciwko. Jak będziesz gotowa to przyjdź.
- Dzięki - powiedziałam, a Diego zniknął.
Zamknęłam się w pomieszczeniu i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lustro. Jak się cieszę, że wymalowałam tylko rzęsy... I tak wyglądałam okropnie, bo tusz trochę się rozmazał, ale nie było tak źle. Diego mnie widział... Cholera! Przemyłam szybko twarz woda i wytarłam ją w ręcznik. Włosy nie były znowu super strasznie mokre, bo przykrywał je kask ale tak czy tak trzeba było je wysuszyć. Już suche związałam mokrą gumką no ale trudno... Nie mam innej. Przebrałam najpierw koszulkę i znów poczułam zapach jego genialnych perfum. Czyli mam na sobie podkoszulek Diego...  Zdjęłam legginsy i dopiero teraz zauważyłam ślady krwi. Jak to w ogóle możliwe, że wcześniej nie przemokły? Czarny kolor wszystko zamaskował... Przyjrzałam się nodze i szczerze powiedziawszy teraz wiedziałam czemu mnie boli. Rana była wielka na całe kolano, a w dodatku nabiłam sobie siniaka który już pojawiał się na łydce. I co ja teraz zrobię?  Przecież tylko ubrudziłabym jego spodnie... Zmoczyłam trochę papieru i przetarłam zranione miejsce. Co tu robić, co tu robić? Wycisnęłam swoje mokre getry z których od razu popłynęła woda.  Ubrałam je z powrotem, po czym zabrałam moje ubrania, a także rzeczy od Diego i wyszłam z łazienki. Chłopak stał do mnie tyłem i chyba parzył herbatę.
- Przepraszam, ale nie mogę ubrać twoich dresów?
- A to niby czemu? - odwrócił się i marszcząc brwi mi się przyjrzał - Przecież te masz przemoczone.
- Tylko bym ci je ubrudziła...
Zdezorientowany lekko przekrzywił głowę.
- Rozwaliłam kolano bardziej niż myślałam i leje mi się z niego krew.
- Zdejmuj je - powiedział krótko.
- Co? - pisnęłam.
- Ściągnij swoje spodnie. Chcę zobaczyć tą ranę. Och no nie rób już takiej miny. Przecież cię nie zgwałcę - zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się speszona.
Powoli zdjęłam legginsy i podeszłam do chłopaka. Jak się cieszę, że jestem od niego niższa i koszulka zakrywa mi tyłek. Diego złapał mnie w pasie i posadził na blacie kuchennym.
- Hmmmm... Średnio to wygląda, ale nie jest źle. Zaraz przemyję ci to wodą utlenioną, a później przykleimy plaster i po sprawie.
- Przecież ja nie potrzebuję...
- Przestań już, okej? - zapytał.
Chłopak przyniósł apteczkę i zaczął przemywać moją ranę. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy polał moje kolano wodą utlenioną. Byłam tak zafascynowana tą jego przepiękną twarzą... Każdy drobny szczegół był ważny... Nigdy nie przypuszczałam, że Diego może być zarazem takim opiekuńczym chłopcem i pewnym siebie bad boy'em.
''Po prostu ideał...''
Kiedy opuszkami palców dotknął mojej skóry przeszedł przez mnie przyjemny dreszcz.
- Niestety nie mamy takie dużego plastra więc owinę ci to bandażem, dobrze?
Przytaknęłam skinieniem głowy. Kiedy Diego związał bandaż znów złapał mnie w pasie i postawił na ziemi. Staliśmy tak niebezpiecznie blisko siebie... Te jego oczy... I ten zabójczy uśmiech... Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Dzieliły nas może dwa centymetry. Czułam jego gorący oddech na twarzy. Przymknęłam powieki. I nagle...
- Diego! - krzyknęła jakaś kobieta.
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni i spojrzeliśmy w kierunku z którego dochodził głos. Pewność siebie chłopaka momentalnie z niego uleciała. Do kuchni pewnym krokiem weszła dość niska brunetka na oko po czterdziestce.
- Diego, a co wy tu robicie? Kim jest ta dziewczyna? - spytała kobieta z trochę przerażonym wyrazem twarzy.
Kiedy uświadomiłam sobie, że stoję bez spodni, które leżą w drugim kącie pokoju poczułam jak moje policzki płoną. To wszystko na pewno wyglądało dość dwuznacznie...
''Czy mi się tylko wydaje czy mój niefart nie da mi dziś spokoju?''
- Mamo to Lara. Koleżanka ze szkoły. Była tu już kiedy... Pamiętasz? Ćwiczyła z Leonem choreografię na zajęcia...
Jeśli to tylko możliwe moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. To jego mama...
- Tak, tak... Coś tam pamiętam... Ale czemu jest ubrana tylko w twój podkoszulek?
- No, bo widzisz... - podrapał się po głowie - Byłem się przejechać no i spotkałem ją po drodze, a że akurat zaczęło padać zaprosiłem ją do nas i dałem swoje ubrania, bo jej przemokły...
- Dobrze, ale czemu nie ma na sobie spodni?
- Przewróciła się i uszkodziła sobie kolano więc postanowiłem, że zrobię jej jakiś opatrunek.
Kiedy tylko pani Verdas przyjrzała się mojemu lewemu kolanu momentalnie się rozluźniła. Było widać po samym wyrazie twarzy...
''Aż tak ufa swojemu synowi?''
- A tak właściwie co tutaj robisz?
- Wróciliśmy z tatą trochę wcześniej, bo chcieliśmy iść na zakupy, ale nie wzięłam portfela. Chcecie coś może? - zapytała kobieta wkładając do torebki czerwoną portmonetkę.
- Nie dzięki - powiedział jej syn.
- Będziemy za jakąś godzinę. Pa.
- Cześć.
- Do widzenia - odpowiedziałam tylko.
Zapanowała między nami krępująca cisza. Słychać było tylko tykanie zegara. Gdzie się nagle podziała ta jego pieprzona odwaga?!
- Wiesz ja chyba już pójdę. Przestało padać i rodzice będą się o mnie martwić... Jest już dość późno...
- Dobrze. Jeśli chcesz... Ale ja cię podwiozę. Z taką chorą nogę cię nigdzie nie puszczę.
- Daj mi chwilę przepiorę się w swoje rzeczy.
- Zwariowałaś? Przecież na pewno nadal nie wyschły. Pojedziesz w moich - uśmiechnął się.
- Och no, ale...
- Lara, nie przesadzaj...
- Uwielbiasz mi przerywać prawda?
- A ty uwielbiasz robić mi na przekór, co? - uśmiechnął się na co ja odpowiedziałam mu tym samym.
Założyłam jego szare dresy, a Diego w tym czasie schował moje przemoczone ubrania do swojego plecaka. Ubrałam trampki i wyszłam z domu. Od razu uderzyła we mnie fala zimna. Wzdrygnęłam się. Za nim dojedziemy do do mnie zamarznę. Poczułam na ramionach coś miękkiego.
- Mam nadzieję, że oddasz mi ją w nienaruszonym stanie - zaśmiał się chłopak i stanął naprzeciw mnie - to moja ulubiona bluza.
Już miałam coś powiedzieć, ale kiedy zobaczyłam minę Diego zamknęłam buzię, na co chłopak szeroko się uśmiechnął. Założyłam jeszcze plecak na ramiona i podążyłam za Verdasem. Znowu dał mi ten sam czarny kask, a sam założył niebieski. Czy wspomniałam już, że przytulanie się do niego jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie? Teraz droga trwała o wiele dłużej. Ale co tam - mi się podobało.
Kiedy dojechaliśmy pod mój dom chłopak zgasił silnik i tak samo jak ja zdjął okrycie z głowy. Zeszłam z motoru i stanęłam w furtce. Znów zapanowała między nami niezręczna cisza...
- Więc... Dzięki za podwózkę - zaczęłam.
''Teraz to ja jestem ta odważna? Cuuuuuuud...''
- Nie ma za co - odpowiedział i się uśmiechnął.
Znowu cisza...
- Napisałaś już swoją piosenkę na zajęcia? - tym razem to on odezwał się jako pierwszy.
Pokręciłam przecząco głową.
- A ty?
- Tak, muszę tylko dopracować melodię.
Jezu... Czemu czuję się coraz bardziej nieswojo?!
- Czyli nawet nie zaczęłaś pisać? - zapytał ponownie.
- Nie no. Coś tam zaczęłam... Mam już melodię i trochę refrenu, ale za cholerę nie mogę wymyślić nic dalej, a to przecież już na pojutrze - westchnęłam.
Po chwili zauważyłam w oczach Diego błysk, a na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- A może ja pomogę ci coś napisać? Jutro, po szkole? - zapytał.
Kiedy moje serce fikało właśnie radosne koziołki ja rozważyłam wszystkie za i przeciw...
- A nie masz przypadkiem jakichś planów na jutro? Nie będę ci w niczym przeszkadzać?
- Nie no coś ty! Inaczej nudziłbym się sam w domu...
- No to... Dziękuję i chętnie skorzystam.
- Super! To może spotkajmy się znowu u mnie, ale o której?
- Może o trzeciej? Zajęcia kończymy o drugiej więc akurat zdążę coś zjeść i przyjadę... Kurde! Przecież mój motor jest w naprawie! To może jednak o czwartej?
- Mam lepszy pomysł.
Wpatrywałam się w niego wyczekująco.
- Zaraz po szkole wsiądziemy razem na ten oto mój motor i pojedziemy razem do mnie. Nie przyjmuję do wiadomości, że ci się to nie podoba. Jesteśmy umówieni i koniec kropka.
Splotłam dłonie pod klatką piersiową i podniosłam jedną brew do góry patrząc na niego wzrokiem typu ''chyba cię coś boli'', a on zaczął się śmiać.
- Dobra powinienem już jechać.
- Poczekaj oddam ci przynajmniej plecak.
Zanim zdążył zaprotestować ja wyjęłam już swoje ubrania i podałam mu torbę.
- Jakby co wezmę swój kask - powiedziałam tylko.
- Jasne nie ma sprawy. No to do jutra - odpowiedział Verdas i dał mi całusa w policzek.
Jak ja nienawidzę tych cholernych rumieńców!
- Cześć - powiedziałam tylko, ale Diego już zapalił swoją maszynę  i odjechał.
Dotknęłam miejsca gdzie jeszcze przed chwilą spoczęły jego wargi i szeroko się uśmiechnęłam...
''Czyżby mój pech w końcu mi odpuścił?''


------♥------♥------♥------♥------


Strój Lu z rozdziału:

Witam witam i o zdanie was pytam xd
Szczerze powiedziawszy jest to pierwszy rozdział który nawet mi się podoba...
Głównie niektóre fragmenty z Larą :D
Czy wynagrodziłam wam tą porażkę z poprzedniego poniedziałku?
Mam nadzieję, że tak :)
Jeśli ktoś nie ogarnął to pierwszy fragment z Ludmiłą toczy się w sobotę, a drugi w niedzielę ;)
Tak właściwie to nie mam pojęcia jak przez legginsy można sobie aż tak bardzo rozwalić kolano, ale ciiiii xd
Zaspojleruję wam co będzie w następnym rozdziale: rodzeństwo Ferro wraca do szkoły iii.... Fede ma tak spektakularnie przeprosić Lu, że mu wybaczy :D
Jak na razie nie daję żadnego szantażu i nie będę tego robić dopóki będzie komentować przynajmniej sześć osób (czyt. połowa obserwujących :3)
Tak więc ja zmykam, bo rodzice mogą zaraz wrócić, a nie chcę zbytnio ryzykować :P
Trzeba jeszcze przekupić moje rodzeństwo...
Powiem wam jeszcze, że już za niedługo nasz Marco wyzna coś Fran ;)
Ale nie zdradzę nic więcej xd
No to nic...
Czekam na komentarze ;)
Nawet na zwykłą emotkę. To nie zajmuje dużo czasu, a na mojej gębie pojawia się szeroki banan :3
Im więcej komów tym szybciej rozdział ;*
Buziole - Maja ♥

sobota, 23 sierpnia 2014

Sesnation Information ♥

Cześć ludziska!
Tytuł trochę dziwny, no ale w końcu sama go wymyślałam prawda?
Post jest tak jakby notką organizacyjną... Tak właściwie nie wiem czy mogę ją tak nazwać :/
Mam nadzieję, że przeczytacie wszystko, bo będzie tu mnóstwo ważnych dla mnie rzeczy.
No to zaczynajmy!

1. Jak wiadomo uwielbiam Fedemiłę (widać po samym blogu, ale ok xd). Razem z czterema innymi bloggerkami czyt. jedyną i niepowtarzalną Alex Ludwig, przecudowną Madzią Comello, najgenialniejszą z genialnych Werą (Fedemiła w moim serduszku) i najmłodszą z nas chociaż na początku myślałam, że jest w moim wieku kiedy czytałam jej boskiego bloga - Olą Pasquarelli, postanowiłyśmy się zjednoczyć i założyć wspólnego bloga :D One Shot'y, One Party, Miniaturki... A wszystko to tylko o Fedemili! Jeżeli tak samo jak my uwielbiasz tą cudowną parę musisz do nas zajrzeć! (Dobra... Właśnie się poczułam jak w jakiejś kiepskiej reklamie proszku do prania o.O) Pierwszy OS z tego co wiem ma się pojawić już dzisiaj więc wpadnijcie i zostawcie po sobie jakiś ślad ;) Jestem najgorsza z nich wszystkich, ale nie bójcie się... Ja dodaję ostatnia xd Chociaż w sumie to i tak nic nie zmienia... Nie ważne. WPADNIJCIE! ;*


2. Kolejny rozdział... Co mogę powiedzieć? Miałam go dodać wcześniej, ale niestety... Załamałam się ;___; Jestem już przy końcówce, ale... Jest mi strasznie przykro... Ja się staram piszę rozdziały, narażam się moejmu tacie któy w każdej chwili może mi zabrać telefon, laptopa i w ogóle odciąć internet, a z 11 obserwatorów komentują tylko dwie moje kochane miśki, które mimo wszystko zawsze tu są. Mowa oczywiście o Alex i Madzi ;* Wiem że są wakacje i większość z was wyjeżdża i w ogóle... Ale napisanie nawet jednej durnej emotki daje wiele. Nawet nie wiece jaka jestem szczęśliwa kedy wchodzę na bloggera i widzę że ktoś dodał komentarz. To jest jak... Sama nie wiem... To jest takie wspaniałę uczucie! Daje mi takiego kopa, że ja nie mogę *.* Nie proszę o wiele... Po prostu chcę żebyście tu ze mną byli i mimo wszystko pisali nawet najgorsze obelgi! Zastanawiam się nad małym szantażem typu ''kilka komów rozdział'' ale to się jeszcze zobaczy ;) Czekam na hejty :3

3. Mam taki malutki problem... Kiedy w chodzę na bloggera pisze mi że mam 12 obserwatorów, a gdy sprawdzam kto to jest ich 11... Czy wie ktoś jak to możliwe czy ja po prostu zgłupiałam xd?

4. Jak widać po prawej są przeróżne podstrony... Jednak ja chcę zaprosić was na dwie z nich, a mainowice na ''Zwiastun♥'' gdzie możecie zobaczyć zrobiony przez Lilly Thomson trailer czy jak to się tam pisze i na ''Pytania♥'' gdzie możecie zadawać pytania zarówno do mnie jak i bohaterów :D

5. Z boku dodałam ankietę więc jeśli to czytasz - kliknij ''Tak''

No to chyba tyle... Jeśli tylko coś sobie przypomnę post zostanie zaktualizowany :)
Podsumowując: zapraszam na nowego bloga, zapraszam, do komentowania, zapraszam do zaobserwowania i zapraszam na podstrony ;* 
Mam nadzieję, że rozdział który dodam jutro bądż w poniedziałak się spodoba :)
Buziole - Maja♥